Adam Trawczyński jest rzecznikiem patentowym specjalizującym się w ochronie wynalazków z dziedziny chemii, biotechnologii, farmacji i medycyny. Prowadzi postępowania zgłoszeniowe wynalazków w trybie krajowym, europejskim i międzynarodowym oraz postępowania dotyczące udzielenia dodatkowego prawa ochronnego (SPC). Bierze udział w prowadzeniu spraw spornych i sądowych. Jest autorem publikacji z zakresu prawa patentowego oraz prowadzi szkolenia dla firm i jednostek badawczo-rozwojowych.
Jak to się stało że zacząłeś pracę w JWP?
To przewrotna historia, bo zawodem rzecznika patentowego początkowo zainteresowała się moja żona Emilia. I to ona planowała taką ścieżkę kariery po zakończeniu edukacji.Ja w tym czasie, jako absolwent Politechniki Warszawskiej, byłem subskrybentem newslettera tamtejszego biura karier, które było partnerem projektu Fundacji JWP „Rzecznicy Talentów”. Po przeczytaniu e-maila na temat programu Rzecznicy Talentów, powiedziałem do mojej żony: „Zobacz Kochanie, organizują kurs z prawa własności intelektualnej. Chodźmy, może to jest coś dla nas.”.
To było sześć lat temu. Do kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi, trafiłem właśnie jako laureat II edycji tego programu. Najpierw odbyłem trzymiesięczny staż, a później zostałem w kancelarii, jako asystent rzecznika patentowego. We wrześniu 2016 roku zdałem egzamin na aplikacje i zostałem aplikantem rzecznikowskim, później były krótkie perturbacje związane z pandemią koronawirusa i z koniecznością przeniesienia egzaminu, ale w końcu egzamin się odbył i od grudnia 2020 roku jestem rzecznikiem patentowym.
Już na stażu bardzo spodobał mi się ten zawód i chciałem go kontynuować. Od tego czasu minęło sześć lat więc jestem już trochę dalej na ścieżce zawodowej, ale bardzo miło to wspominam. Mam też pewną skalę porównawczą, ponieważ przeszedłem w JWP przez wiele stanowisk, od tych niższych do tych wyższych, co daje dużą wiedzę i spojrzenie na pracę z wielu perspektyw.
Jak wspominasz pierwsze dni pracy w JWP?
Na początku to był dla mnie szok. Obrazek jak z amerykańskiego, względnie warszawskiego, serialu. Wszystko wydawało mi się nowe i wysoce profesjonalne. To było takie zderzenie dwóch światów: naukowych realiów panujących na uczelni i w instytutach badawczych, gdzie miałem okazje pracować wcześniej, z komercyjnym biznesem wielkiego formatu, kierującym się swoimi regułami, i nowoczesnym biurem.
Zawód rzecznika patentowego, jak wygląda ta praca „od kuchni”?
Prawie cały czas pracujemy na danych i na informacjach, zwłaszcza rzecznicy patentowi, którzy zajmują się dziedzinami technicznymi, ponieważ każde rozwiązanie jest inne i wymaga odrębnej analizy. Trzeba za każdym razem dociec, na czym polega dane rozwiązanie, jaki uzyskuje się efekt techniczny, czy jaki problem jest dzięki niemu rozwiązywany.
Przedstawiamy klientowi profesjonalną opinię, że dane rozwiązanie ma zdolność patentową i jest szansa na uzyskanie patentu albo, że musimy inaczej zredagować zakres ochrony. Zdarza się także, że zachęcamy klienta do rozwoju technologii w jakimś konkretnym kierunku, który może wyniknąć bezpośrednio z naszej analizy.
Na rynku istnieje bardzo dużo cudzych praw wyłącznych i z tym też muszą sobie przedsiębiorcy radzić, monitorować je, wyszukiwać, zdawać sobie sprawę z ich istnienia, aby tych praw wyłącznych osób trzecich nie naruszać. To jest kolejny wątek, którym zajmują się rzecznicy patentowi.
Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że nie zawsze jesteśmy po tej stronie, która dla klienta uzyskuje prawo. Czasem może się zdarzyć tak, że klient ma problem z powodu istnienia cudzego prawa i jest zdania, że zostało ono udzielone wadliwie, np. na rozwiązanie, które w jego ocenie nie jest nowe. Wtedy jesteśmy po drugiej stronie barykady i działamy w imieniu klienta, aby taki wadliwie udzielony patent unieważnić. Spektrum działań jest więc bardzo różne, natomiast to co je spaja, to na pewno bardzo dużo pracy analitycznej, pracy na danych, w obrębie patentów, rozwiązań technicznych, od tego się uciec nie da.
Co Cię fascynuje w tym zawodzie?
Najciekawsza z perspektywy tego zawodu wydaje mi się różnorodność rozwiązań, z którą się stykamy. To, że każde rozwiązanie jest inne i dotyczy bardzo różnych dziedzin. To jest właśnie zaleta pracy w większej kancelarii patentowej, której jak sądzę nie da się doświadczyć pracując jako rzecznik patentowy „in-house” w danym przedsiębiorstwie czy też prowadząc jednoosobową kancelarię. W kancelarii JWP mamy bardzo dużo specjalizacji, ja akurat pracuje w dziale patentowym, który jest poświęcony life science i chemii materiałowej. Na co dzień zajmuję się takimi dziedzinami jak chemia, biotechnologia, medycyna, farmacja, inżynieria materiałowa, ale nie tylko ciężkim przetwórstwem ropy naftowej i pozyskiwaniem surowców chemicznych. Raz mam do czynienia z kruszywami budowlanymi, innym razem są to wynalazki bardziej wokół farmacji, medycyny czy środków ochrony roślin. Dzięki temu jest ciekawie.
Jest tu też sporo miejsca na wykorzystanie umiejętności w wielu płaszczyznach. Istotna jest zarówno komunikacja z klientem, jak i to w jaki sposób z nim rozmawiamy strategicznie, o możliwościach, o ryzyku, o tym dlaczego warto pójść tą ścieżką, a tą drugą zaniechać, bo może się okazać nieskuteczna. Jest bardzo dużo wątków, które poruszamy w odniesieniu do konkretnego kazusu, z którym klient do nas przychodzi. Wspaniała jest ta możliwość obcowania z twórcami i możliwość wspierania ich wysiłków w procesie rozwoju i ochrony innowacyjnych rozwiązań.
Czy zdarzyła Ci się kiedyś jakaś zabawna lub nietypowa sytuacja w pracy?
Tak, czasami jest zaskakująco, bywa też zabawnie. Klienci przychodzą do nas z bardzo różnymi rozwiązaniami i pomysłami. Często w świadomości klientów jest popularne odczytywanie słowa „opatentować”, czyli zdobyć formę ochrony na jakiś pomysł. Natomiast my musimy to umieścić w ramach przepisów prawa, które definiują to na co patent może zostać udzielony, a na co nie. Musimy odpowiedzieć sobie na pytania: czy dane rozwiązanie spełnia przesłanki tego by być rozwiązaniem technicznym? Czy nie stanowi przedmiotu, który jest wyłączony spod patentowania, jak np. sposób leczenia lub wynalazki, które opierają się na metodach stricte matematycznych czy odkryciach naukowych? To też jest czasem elementem naszej pracy, aby razem z twórcą przejść ścieżkę od odkrycia do zbudowania wynalazku, czyli konkretnego rozwiązania, na które można uzyskać ochronę.
Pamiętam jedną taką zabawną sytuację z moich pierwszych lat pracy. Zgłosił się do nas wówczas Pan, który chciał opatentować system współzawodnictwa gołębi! Wówczas jako świeżo upieczony aplikant, dostałem od moich ówczesnych przełożonych zadanie, żeby zmierzyć się z tym pytaniem i odpowiedzieć na nie klientowi, w realiach ustawy Prawo Własności Przemysłowej. Zaciekawiony tym tematem zacząłem go drążyć. Klient podesłał nam link do swojej strony internetowej i okazało się, że faktycznie jest hodowcą ozdobnych gołębi, co ku mojemu zaskoczeniu jest bardzo drogim i czasochłonnym hobby. Niektóre osobniki gołębi, które są uznawane za piękne i są w stanie zdobywać nagrody w konkursach są horrendalnie drogie. Klient, który się wówczas do nas zgłosił, opracował sposób porównywania poszczególnych osobników, pod kątem tego jakie punkty mogą one uzyskać w rywalizacji. Chodzi o podobną sytuację, jak wystawy dowolnych innych zwierząt rasowych np. kotów, gdzie ocenia się je pod kątem spełniania kryteriów dla danej rasy np. pod kątem kształtu oczu, uszu, zachowania czy reakcji na bodźce. Ma to przełożenie również na gołębie. Pamiętam, że było przy tym sporo śmiechu, ale z drugiej strony, no właśnie… Ludzie starają się chronić swoje pomysły, bardzo różne, a naszym zadaniem jest ocenić czy to się da zrobić i jak to zrobić najlepiej.
W tym konkretnym przypadku, nie byliśmy w stanie zapewnić ochrony systemowi gry w postaci współzawodnictwa gołębi. Dlatego, że jest to gra, a metody matematyczne, umysłowe, są wyłączone spod patentowania, więc tutaj nie udało się tego przełożyć na żadne rozwiązanie techniczne, aby pomóc tamtemu klientowi, ale uzyskał od nas oczywiście odpowiedź. Natomiast pokazuje to jak, mówiąc kolokwialnie, „odjechane” potrafią być pomysły, z którymi mierzymy się na co dzień.
A czy w jakiś inny sposób to dzieło Pana od gołębi zostało ochronione?
Nie, finalnie nie zostało ochronione, ponieważ to był przykład takiego klienta, który zgłasza się do nas z ideą fix. On ma pomysł, on ma jedynie pewną koncepcję. A my możemy chronić tylko takie pomysły, które się zmaterializowały. Kwestia dobrania odpowiedniej formy ochrony, w zależności od tego czy to jest rozwiązanie techniczne, czy to jest design, który ma cieszyć oko potencjalnego konsumenta, to są rzeczy, które my jesteśmy w stanie ocenić i ochronić. Natomiast cały czas wymaga doprecyzowania to, że praca kancelarii patentowej nie polega na byciu hubem twórców. My twórcom pomagamy uzyskać monopol na swoje rozwiązania. Każdy z nas ma wiedzę techniczną, znajomość rynku w danej branży i może być głosem doradczym, natomiast kwestia samego rozwiązania i kierunku, w którym klient rozwija swój produkt, to jest jego praca i jego decyzja biznesowa.
Czy masz hobby?
To co lubię i cenię sobie w czasie wolnym, to jest kontakt z przyrodą. Mam na myśli wędrówki po górach czy wycieczki rowerowe. Każda forma spędzania czasu, która pozwoli mi odkleić się na chwilę od komputera jest wysoce pożądana. Parę lat temu byłem zapalonym rolkarzem, zdarzało mi się też nawet startować w zawodach w jeździe szybkiej na rolkach.
Odnoszę wrażenie, że Twoja praca jest też Twoją pasją.
Na pewno w dużym stopniu tak. Oczywiście jest to też stricte działalność zawodowa, ale na pewno jest to zawód, który wymaga zaangażowania i nie wyobrażam sobie wykonywania go w ramach przysłowiowej „8-16”. Ta praca wymaga bycia w środowisku rzeczników, nadążania za zmianami prawnymi, za tym co się dzieje w otoczeniu. Konieczna jest też biegłość w branży, w której się praktykuje, w moim przypadku jest to chemia, biotechnologia, medycyna. Trzeba być na bieżąco.
Staram się też popularyzować wiedzę o prawie własności intelektualnej i przemysłowej, zdarza mi się napisać artykuł czy prowadzić szkolenie na ten temat. To wszystko sprawia że tak, faktycznie jest to zainteresowanie zawodowe i zdecydowanie pochłania dużo mojego czasu.
Wymaga zaangażowania.
Na pewno masz jakiś cel, jakieś marzenie. Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Marzenia mam wielkie i to nie jedno. I celów też pewnie trochę by się znalazło. W sferze zawodowej chciałbym poprawiać świadomość o prawach własności intelektualnej i przemysłowej, głównie wśród małych i średnich przedsiębiorców. Obserwuję, że jest taka potrzeba, aby informować, że warto rejestrować swoje prawa, ponieważ wszystkie prawa własności przemysłowej (w odróżnieniu od praw autorskich) powstają w chwili rejestracji. Wymagane jest złożenie wniosku do odpowiedniego Urzędu Patentowego, z ewentualnym pośrednictwem rzecznika patentowego, jako doradcy biznesowego. Tutaj jest bardzo dużo pracy do wykonania, aby uświadomić polskich przedsiębiorców o tym, że warto to robić, bo przynosi to korzyści w postaci pewnej wyłączności.
Nie wyobrażam sobie żeby przedsiębiorca, który inwestuje własne środki w rozwinięcie jakiegoś nowego produktu czy technologii, tak po prostu zwyczajnie wypuścił ten produkt na rynek i czekał aż zostanie podrobiony przez konkurencję. Chcąc z jego perspektywy zarządzać ryzykiem i opłacalnością biznesową, zwrot w stronę uzyskania monopolu, zarejestrowania odpowiednich praw własności przemysłowej, takich jak np. zgłoszenie wynalazku do ochrony czy ubieganie się o ochronę wzorów przemysłowych, w zakresie tego jak produkt finalnie wygląda, jest dla niego swego rodzajem polisy. W przypadku patentów wyłączność trwa przez 20 lat. Jest to okres, który zaprocentuje tym, że wcześniejsza inwestycja w rozwój nowej technologii się zwyczajnie zwróci. Wiadomo że wszelakie działania przedsiębiorców są motywowane potrzebą wypracowania zysków, oczywiście robi się różne rzeczy wokół, ale główną potrzebą jest jednak zarobkowanie w celach wynagradzania siebie, swoich pracowników, no i w jakimś stopniu zarabiania pieniędzy, aby móc stymulować koło rozwoju – tworzyć kolejne innowacje.
Tak naprawdę na tym opiera się cały system patentowy. Jest to umowa między Państwem, a zgłaszającym, która mówi że my, drogi twórco, jako urząd zagwarantujemy ci monopol, ale w zamian za to, Ty swoje rozwiązanie opisz i zdefiniuj. Dzięki publikacji konkurencja ma możliwość zapoznania się z tym rozwiązaniem i jest stymulowana do tego, aby usprawniać swoje rozwiązania. Widząc rozwiązania konkurencji, mając świadomość tego, że nie można tego produkować w identycznym kształcie, no bo tutaj ma monopol konkurent, zrobi to inaczej, lepiej, zmieni, rozwinie, zgłosi swoje i ochroni. To jest taki mechanizm, który gwarantuje nam ciągłe pogłębianie wiedzy w tych wszystkich obszarach technicznej działalności człowieka.
Dużo ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy czym patent właściwie jest, posiadanie patentu w postaci „laurki” od Urzędu Patentowego to jest jedno, ale to także składnik majątku przedsiębiorstwa, wymagany element rozliczenia środków finansowych… O patencie możemy rozmawiać na bardzo różnych płaszczyznach. Pierwsza kanwa jest przede wszystkim taka, że jest to instrument prawny, który uzasadnia podejmowanie działalności innowacyjnej, ponieważ chroni wyłączność i pozwala wyjść do przodu finansowo.
Ma też duży wpływ na rynek…
Tak, ciągła stymulacja rynku, ciągłe poszukiwanie usprawnień.
Nie dziwie się, że jest to Twój cel, to ma wpływ na świat, można śmiało powiedzieć, że jest to szczytny cel.
Jakiś czas temu przy okazji rozmów kuluarowych w pracy pojawił się wątek tego, w jaki sposób kształci się studentów nauk technicznych. Gdy dziesięć czy kilkanaście lat temu mieliśmy zajęcia z prawa własności intelektualnej, w zależności od naszego szczęścia, przychodził wykładowca, który najczęściej mówił o pisaniu wierszy i śpiewaniu piosenek. To też jest bardzo ważne, ale ma zbyt małe przełożenie na aspekt ochrony rozwiązań technicznych. A to z tym studenci kierunków technicznych będą się mierzyć po skończeniu uczelni wyższej. Gdy przejdą do przemysłu i będą wytwarzać nowe produkty, to powinni mieć tą wiedzę z tyłu głowy. Jeśli będą dalej podążać ścieżką naukową, to tym bardziej będą twórcami różnych rozwiązań i powinni mieć świadomość, gdzie leży granica pomiędzy odkryciem naukowym a wypracowaniem rozwiązania, w którego przypadku warto zabiegać o ochronę patentową. Zwiększanie świadomości, to zawsze jest słuszna droga. Ludzie powinni wiedzieć, jak z tego mądrze korzystać.
No i my też wtedy będziemy bardziej potrzebni. Więc to jest też takie życzenie z mojej perspektywy, z naszej perspektywy środowiska rzecznikowskiego, żeby edukować ludzi w tym zakresie, żeby mieli świadomość i żeby wiedzieli, że w zakresie tego typu zadań kontaktem, do którego powinni się udać jest rzecznik patentowy, a nie np. prawnik, który zajmuje się rozwodami. Nie mam przekonania czy byłby to najlepszy doradca w zakresie wynalazków czy to prawa autorskiego. Warto stawiać na pełną specjalizację.